mgr Jadwiga Ryżka

Groźny wirus HPV

Polki mają świadomość, że może im zagrażać rak szyjki macicy. Ale tylko co trzecia kobieta łączy przyczynę choroby z wirusem HPV, który w rzeczywistości odpowiada za ponad połowę przypadków.
Przeważają opinie, że nowotwór szyjki macicy jest uwarunkowany genetycznie, wynika z zanieczyszczenia środowiska lub rozwija się u kobiet zaniedbujących higienę. Jeszcze mniej pań zdaje sobie sprawę, że wirus HPV (czyli Human Papillomavirus – wirus brodawczaka ludzkiego) przenoszony jest drogą płciową. Może pojawić się nawet przy dochowywaniu wierności jednemu partnerowi. Nie jest to tylko dolegliwość kobiet starszych. Zagraża również młodym osobom, przed ukończeniem pięćdziesiątki, choć nie u wszystkich kończy się rakiem.

Fatalna statystyka

– Jeśli kobiety nie mają świadomości wirusowego charakteru choroby, nie zdają sobie sprawy z powszechności występowania HPV nawet przy dochowaniu wierności, to skąd mają brać motywację do podejmowania działań profilaktycznych? – zastanawia się doc. Anna Giza-Poleszczuk z Instytutu Socjologii Uniwersytetu Warszawskiego, autorka raportu „Polki i profilaktyka. Dlaczego robimy tak mało, żeby dłużej żyć?”. Raport został przygotowany na podstawie badań sondażowych wykonanych przez TNS OBOP z udziałem 400 kobiet mieszkających w dużych miastach (powyżej 200 tysięcy), mających wykształcenie co najmniej średnie. Wyniki nie są optymistyczne. Świadomość Polek w ważnej kwestii zapobiegania rakowi szyjki macicy jest powierzchowna. Wiedzą, czym grozi nowotwór, ale nie przyjmują do wiadomości, że same mogą paść jego ofiarą. – Tymczasem mamy tu do czynienia z jednym z najbardziej niebezpiecznych w Polsce nowotworów: 4 tysiące zachorowań rocznie, 2 tysiące zgonów. To fatalna statystyka, chyba wciąż najgorsza w Europie – mówi prof. Tomasz Niemiec, wiceprezes Polskiego Towarzystwa Ginekologicznego. Najgorsze jest to, że kobiety wcale nie musiałyby umierać, gdyby rak rozpoznawany był we wczesnej fazie rozwoju. – To nowotwór, który bez trudu można wykryć i wiemy, jak go skutecznie leczyć – podkreśla prof. Niemiec.

Skąd więc bierze się tak fatalna statystyka? Ze złych przyzwyczajeń Polek, które wciąż nie zgłaszają się na badania cytologiczne. Dzięki tym badaniom można zmiany przedrakowe – które nie bolą ani nie krwawią – wykryć w szyjce macicy w bardzo wczesnym stadium. Badanie jest proste, bezbolesne, w wielu regionach Polski refundowane przez Narodowy Fundusz Zdrowia. Lekarz podczas kontroli ginekologicznej pobiera od pacjentki specjalnie przygotowaną szczoteczką złuszczony nabłonek z pochwy i szyjki macicy, który oglądany jest pod mikroskopem. Cytologia powinna być po raz pierwszy wykonana nie później niż trzy lata po inicjacji seksualnej lub w 21. roku życia. Do 30 lat powinno się ją wykonywać co roku, a potem najrzadziej co trzy lata. Zasady są więc proste – gorzej z ich egzekwowaniem.

Przed inicjacją seksualną

Od roku w arsenale środków, które mogą zapobiec rakowi, są dwie szczepionki przeciwko wirusowi HPV, odpowiedzialnemu za większość zachorowań. – One nie wyleczą żadnej kobiety z raka, ale pomogą ustrzec je przed infekcją tym wirusem, w konsekwencji mogą zapobiec groźnej chorobie nowotworowej – mówi prof. Sławomir Majewski, prezes Polskiego Towarzystwa Profilaktyki Zakażeń HPV. Zatem celem cytologii jest jak najwcześniejsze wykrycie choroby, a podanie szczepionki ma do niej nie dopuścić. Wieloletnie badania udowodniły istotną rolę wirusa brodawczaka ludzkiego w powstawaniu raka szyki macicy. Ale lista powodów jest znacznie dłuższa – znajdują się na niej m.in.: * wczesna inicjacja seksualna przed 16. rokiem życia; * długotrwałe stosowanie hormonalnej antykoncepcji; * liczne cięcia cesarskie; * palenie tytoniu, które osłabia odporność kobiety.

– Centralna rola HPV w genezie raka szyki macicy oraz fakt, że nie istnieją leki zwalczające zakażenia tym zarazkiem, były głównymi przesłankami do opracowania szczepionek profilaktycznych – tłumaczy prof. Majewski. Jedna ze szczepionek skierowana jest przeciwko dwóm typom wirusa (najczęściej wywołującym nowotwór: 16 i 18), druga przeciwko czterem typom (6, 11, 16 i 18). Po podaniu preparatów naukowcy obserwują zjawisko tzw. ochrony krzyżowej. Polega ona na tym, że mimo obecności tylko 4 antygenów – nie dochodzi do zakażeń również innymi typami wirusa, których nie ma w szczepionce. Wstrzykuje się domięśniowo cząstki wielkości wirusa, które mają budowę taką, jak wymienione typy zarazka, ale nie zawierają niebezpiecznego DNA – są tylko ich nieszkodliwą kopią. To wystarczy, by organizm kobiety nauczył się bronić na wypadek zagrożenia prawdziwą infekcją, przenoszoną podczas kontaktu seksualnego. Wirusy HPV przenoszą mężczyźni, ale sami jeszcze zaszczepić się nie mogą, bo światowe badania i rekomendacje dotyczą na razie tylko kobiet oraz chłopców w wieku 9–15 lat. Okres utrzymywania się efektu profilaktycznego po podaniu szczepionek (potrzebne są trzy dawki) wynosi co najmniej 5 lat, ponieważ tyle trwają dotychczasowe obserwacje. Zdaniem ekspertów, najkorzystniejsze jest szczepienie kobiet przed potencjalną ekspozycją na zakażenie HPV, a więc zanim rozpoczną współżycie seksualne. Szczepieniom poddane powinny być dziewczęta w wieku 12–15 lat, choć w oficjalnych rekomendacjach mówi się już o dziesięciolatkach.

Niebezpieczna rzeczywistość

Niezwykle ważnym aspektem profilaktyki raka szyjki macicy pozostaje edukacja. W rekomendacjach Polskiego Towarzystwa Profilaktyki Zakażeń HPV można więc przeczytać i to, że: * szczepienia przeciw HPV znacząco obniżają ryzyko wystąpienia raka szyjki macicy oraz innych zmian wywoływanych przez HPV, lecz nie eliminują go całkowicie; * najbardziej istotnymi elementami zapobiegania zakażeniom HPV pozostaje względnie późna inicjacja seksualna oraz związki monogamiczne; * kobiety poddane szczepieniom nie powinny rezygnować z badań cytologicznych. Kontakty kobiet z lekarzami są o wiele częstsze niż mężczyzn. Nawet, gdy w Polsce nie istniał wymóg posiadania własnego lekarza rodzinnego, funkcję tę pełnił dla pań ginekolog. Lekarze tej specjalności obserwują jednak niebezpieczną rzeczywistość: do ich gabinetów zgłaszają się regularnie wciąż te same pacjentki. Z większością, która nie chce się leczyć i badać, nikt nie ma żadnego kontaktu. Podobnie jak z tymi, które otrzymują negatywny wynik cytologii lub mammografii z zaleceniem powtórzenia badania. Nieraz strach jest tak wielki, że nie wracają już do lekarza. To sytuacja równie zła jak ta, kiedy kobieta wychodzi z gabinetu specjalisty, przeświadczona, że jest zdrowa, a ma nierozpoznany stan przednowotworowy lub nawet raka. Może brakuje sojuszników? Najlepszym oparciem dla kobiet mogą być tylko ci, których one same na co dzień z takim poświęceniem wspierają. W końcu mężom i dzieciom najbardziej powinno zależeć na zdrowiu najbliższej kobiety. Panowie, wyegzekwujcie od partnerek: cytologia jeszcze w tym kwartale.
autor: Paweł Walewski

Przeczytaj inne porady z tej kategorii

Ostrożnie ze słońcem

Z lek. med. Jadwigą Borczewską, chirurgiem onkologiem z Centrum Medycznego LIM i Centrum Medycznego Ostrobramska w Warszawie rozmawia Magdalena Próchnicka

czytaj więcej

Guzy GEP

Czerw 25, 2014 Choroby nowotworowe

Hormonalnie czynne guzy żołądkowo-jelitowo-trzustkowe (GEP) są rzadkimi nowotworami występującymi u 2–3 osób na 100 000 mieszkańców. Mogą one umiejscawiać się w całym organizmie, ale najczęściej ...

czytaj więcej
POKAŻ